zaręczyny
Mało brakowało,a to ja bym padła na tak zwane kolanko prosząc o rękę.Moja cierpliwość sięgała zenitu.Wszystkie moje koleżanki były już dawno mężate i dzieciate a ja co?Nico,czekaj na swą kolej!
-....jesteś taka wyjądkowa i musisz mieć też wyjądkowe zaręczyny...
Tak cały czas mydlił mi oczy mój obecny już mąż,kiedy przy każdej okazji wypominałam...
-.....taki piękny dzień a ty nie potrafiłeś tego wykorzystać....
Aż w końcu dałam spokuj i czekałam.Pojechaliśmy do Karpacza.Była piękna kwietniowa pogoda,taka na spacerki po górach.Tyle,że ja nie cierpie chodzić a zwłaszcza bez konkretnego celu.Wybraliśmy się w góry,koszmar to był horror.Byłam naj bardziej zrzędliwą osobą na świecie.Do teraz męczą mnie wyrzuty sumienia.Bo jak się pózniej okazało,całej naszej wyprawie towarzyszył nam pierścionek zaręczynowy.Mój misio,biedny zdenerwowany,któremu obrywało się za każdy kamyszek napotkany na drodze,zastanawiał się który moment będzie naj bardziej odpowiedni.Podczas tej wycieczki taka chwila nie na deszła.Po powrocie do hotelu,kiedy padłam wyczerpana na łóżko z ust mojego misia padły slowa których nigdy nie zapomne
-....CZY ZOSTANIESZ MOJĄ PANIĄ JANIAK
Oczy w sekundzie zalały mi się łzami.minęło jakieś 10 minut za nim odpowiedziałam,a odpowiedz jest oczywista.Standardowo pewnie jak wszystkie obdzwoniłam wszystkich i podzielilam się moim szczęściem. DZIĘKUJE TOBIE KOCHANIE ZA TO,ŻE PO PROSTU JESTEŚ.KOCHAM CIĘ!!!!!!!!!!!!!!!